Nie tak dawno okazało się, że Inżynier Ruchu m.st. Warszawy zdecydował o zmianie organizacji ruchu, na jednym z najbardziej znanych warszawskich rond – rondzie im. Stefana Starzyńskiego. Jak można się domyśleć, pomysł od początku, zaczął być torpedowany przez kierowców, którzy w większości obawiali się, że te zmiany zwiększą i tak już spore w godzinach porannych korki w okolicy ronda.
Zanim spróbuję odpowiedzieć na pytanie, czy obawy były słuszne, przyjrzyjmy się bliżej instytucji ronda turbinowego. Jak wygląda zwykłe rondo, chyba wiemy wszyscy – wysepka, ruch bardziej lub mniej na planie koła, i przeważnie dwa lub więcej pasów ruchu. Zgodnie z obowiązującymi przepisami wjeżdżając na rondo musimy ustąpić pierwszeństwa poruszającymi się na nim pojazdom ( chyba, że przed wjazdem znajduję się sygnalizacja świetlna), po wjechaniu możemy zmienić pas zgodnie z zasadami obowiązującymi na innych drogach.
Rondo turbinowe różni się od ,,zwykłego” tym, że po wjechaniu nie mamy możliwości zmiany pasa. Przed każdym takim skrzyżowaniem, musimy wybrać odpowiedni pas ruchu, który jest oznaczony znakami poziomymi i pionowymi informującymi nas o tym, dokąd możemy pojechać jadąc każdym pasem.
Dlaczego wymusza się na nas wcześniejszą decyzję, o tym dokąd pojedziemy? Otóż zgodnie z badaniami specjalistów z zakresu inżynierii ruchu, w trakcie zmiany pasa ruchu dochodzi do największej ilości wypadków i kolizji drogowych. W teorii zatem przy braku możliwości zmiany pasa, ograniczyć powinna się i to znacznie ilość kolizji. Czy tak jest? Tak – to prawda, ronda tego typu stosuje się z powodzeniem w całej Europie, i jednego możemy być pewni – faktycznie zwiększają bezpieczeństwo ruchu. Jest jednak jeden problem – to wiedza i doświadczenie kierowców, przede wszystkim kierowca powinien zdawać sobie sprawę, że wjeżdża na rondo tego typu i co równie istotne wiedzieć jak się na nim zachować. Jeżeli kierowca nie będzie potrafił odróżnić zwykłego ronda od ronda turbinowego, jest wielce prawdopodobne, że za nic mając znaki drogowe i obowiązującą organizację ruchu zmieniał będzie pas powodując wyjątkowo niebezpieczną sytuację.
No a co z tymi korkami? Całe szczęście korki jak zwykle w takich przypadkach, są większe tylko w pierwszych dniach po zmianie – kierowcy muszą przyzwyczaić się do nowych warunków, po czym wszystko wraca do normy (czyli korki i tak są tylko winę zwala się na inne czynniki).